niedziela, 14 września 2014

Niepewnie

Napisałabym, że to uczucie jest okropne, ale wtedy byłoby to niedopowiedzeniem stulecia. Czuję, jakby rozgrzane do czerwoności ostrze noża wbijało się w moją tchawicę, dokładnie w to zagłębienie między obojczykami. Ale na tym się nie kończy. Ostrze tnie wszystko na pół, tworząc poszarpaną linię. Biegnie przez mostek, rozdziela żebra wraz z płucami i zatrzymuje się po lewej stronie, w okolicach żołądka.
Aż ciśnie mi się na usta: dobrze, że serce jest jeszcze całe. Wcześniej tak nie było, ale od maja sklejam je starannie, kawałek po kawałku. Uświadamiam sobie miłość. Dziękuję Bogu za to, że pchnął mnie w końcu o krok do przodu i sprawił, że mogliśmy się spotkać.
Pamiętam Twoje spojrzenie tego pierwszego dnia, nerwowy śmiech, niepewność, jak patrzyłeś na mnie z drugiej strony stolika, jak z nerwów nie miałam siły skończyć swojego naleśnika z malinami. Jak na antyspołeczniaka… szło mi to wszystko nadzwyczaj dobrze. A potem okazało się, że nie mogliśmy przestać gadać do czwartej nad ranem. Włóczyliśmy się po zlanym deszczem mieście, dyskutowaliśmy o ludziach, ktorzy zataczali się wychodząc z klubów. Zaczarowana nie mogłam zasnąć potem, a kiedy się obudziłam, dostałam sms, że będziesz u mnie już za godzinę. I znów do późnej nocy byliśmy razem.
Uczę się od Ciebie wielu rzeczy, a najbardziej tej, by mówić o tym, co czuję. Pamiętam jak przez telefon rzuciłam po raz pierwszy: „Dobranoc Kochanie”. Uświadomiłam to sobie po odłożeniu słuchawki, siedząc potem jakieś pół godziny na skraju łóżka i nie mogąc pozbierać myśli. Ostatnio też, jak się widzieliśmy, wspominałam naszą pierwszą noc razem. Zaśmiałeś się cicho jak powiedziałam, że czułam się najcudowniej na świecie, kiedy przebudziłam się nad ranem, a Ty, na w pół śpiący, przygarnąłeś mnie do siebie ramieniem, mówiąc zaspany: „Śpij, aniołku”. Ale ja znów nie mogłam zasnąć, bo serce szalało ze szczęścia, że mam Ciebie obok. A kiedy odważyłam ujawnić Ci, że to dla Ciebie nie wyjechałam z miasta…? – Po raz pierwszy złapałam Cię na tym, że  nie wiedziałeś co powiedzieć.
„Gdzie byłaś całe moje życie?”, „Jak to jest, że wszystko przyjmujesz z takim spokojem i rozumiesz kiedy mam dużo pracy i nie mogę przyjechać?”,  ”Jak dobrze, że jesteś.”, „Kiedy spędzam z tobą czas, czuję się tak spokojnie, regeneruję się i nabieram sił.”
Kim ja jestem byś mówił mi coś takiego? Bym miała się gniewać z głupich powodów, nie do końca zależnych od Ciebie? Jesteś jedyną osobą na świecie, której opowiadam wszystkie swoje smutki, jedyną, która mnie słucha, która potrafi sprawić, że nie mogę przestać się śmiać, choć nie mam na to ochoty. Chciałabym, abyś mógł spojrzeć na siebie moimi oczyma. Może wtedy nie powtóżyłbyś już nigdy, że jesteś „zwykłym szarakiem”. Bo dla mnie jesteś wszystkim, moim nowym Sercem.
Chciałabym, żeby już było tak zawsze. Ale z każdym dniem ten rozgrzany nóż zatapia się we mnie coraz głębiej. Co będzie jak Ciebie zabraknie? Co zrobię jeśli znajdziesz kogoś lepszego ode mnie? Jest przecież tyle piękniejszych dziewczyn, które są otwarte, pewne siebie i potrafią się bawić. Zostawisz mnie i znów będę sama… bo najgorzej jest wtedy, gdy człowiek otoczony jest ludźmi, a mimo wszystko czuje się sam jak palec. Gdy jestem z Tobą, to o tym zapominam. Nie myślę o całym smutku, który spotkał mnie w moim krótkim, beznadziejnym życiu i utworzył we mnie jednocześnie, wielką, czarną dziurę, w której zaczynałam tonąć.
Jestem z Tobą i jestem innym, lepszym człowiekiem. Jestem taka szczęśliwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz